Marzena Ugorna

Czujesz żal albo rozczarowanie, że nie udało Ci się dostać do finału programu The Voice of Poland?

...tak szczerze?

Zdecydowanie szczerze!

No to prawdę mówiąc od samego początku było wiadome, że tam nie zagoszczę...

Dlaczego tak uważasz? 

Może nie powinnam tak mówić, ale takie niestety są realia tego typu muzycznych show...

...ale to oznacza że nie wierzysz w siebie i swoje możliwości czy też chodzi o to, że takie rozstrzygnięcia były zaplanowane, wyreżyserowane?

Już na początku dostałam utwór niszowy, mało komercyjny, o którym wiedziałam, że się „nie sprzeda” tak jak bym mogła na to liczyć. Chociaż z drugiej strony cieszę się, że mogłam zaśpiewać akurat taki utwór – czyli „Jestem kamieniem” z repertuaru Kayah.

Wykonanie – znakomite. Zresztą pochodzisz z miejscowości Kamień, więc miało to niejako drugie dno...

Tak, rzeczywiście, mogło to zabrzmieć zabawnie. Pozdrawiam wszystkich mieszkańców Kamienia i okolic!

...mimo wszystko uważasz, że ten utwór nie trafił do szerszej publiczności?

Zdecydowanie nie. Wiele w takich programach zależy również od promocji. I tutaj chciałabym podziękować zarówno Radiu Centrum jak i całemu Kaliszowi za wsparcie, wszystkie głosy, dobre komentarze i oznaki sympatii – które nadal do mnie napływają. Udział w programie był dla mnie wielką przygodą, ale też pewnego rodzaju nauką.



Jak – za kulisami – wyglądają relacje pomiędzy uczestnikami programu. Czy jest to zazdrość czy częściej życzliwość? Jest szansa na nawiązanie prawdziwych przyjaźni – czy raczej podczas udziału w jednym wyścigu jest to jednak niemożliwe, bo dominuje rywalizacja?

Jest możliwe! Naprawdę! Poznałam tam mnóstwo bardzo sympatycznych, wartościowych ludzi. Każdy z nich na swój sposób był wyjątkowy. Chociaż muszę przyznać, że zdarzają się i tacy ludzie, którzy są tak zorientowani na sukces, że dążą do celu po trupach. Mają ogromne parcie, ciśnienie i to widać. Nie bez znaczenia na te relacje jest też atmosfera towarzysząca przygotowaniu programu – wciąż jest za mało czasu, wszyscy są w ciągłym biegu. W takich stresowych sytuacjach ludzie często odkrywają swoje prawdziwe – i nie zawsze sympatyczne – oblicze.

Ile w takim programie jest sztucznej kreacji a ile miejsca na naturalność, na bycie sobą?

Powiem tak – ja rozkręcałam się długo. Na początku było mi w ogóle trudno zdecydować się na udział w programie. Miałam świadomość, że będę się musiała liczyć może nie tyle z krytyką co z oceną i takim ogólnym odbiorem. Do tej pory też nie zajmowałam się muzyką komercyjną. Niespecjalnie dobrze czuję się w repertuarze popowym. Tymczasem w takim programie wszystko musi być atrakcyjne, kolorowe, przykuwające wzrok...

Polubiłaś to? ...albo czy chociaż oswoiłaś się z tym?

Na pewno się oswoiłam. I zrozumiałam, że tak po prostu być musi. Takimi prawami rządzi się showbiznes. Mam jednocześnie nadzieję, że do końca się temu wszystkiemu nie poddałam i jednak pozostałam sobą.

 

Jak myślisz, czy w półfinale zaśpiewałaś słabiej niż Twój konkurent – Ernest, czy też po prostu z Kalisza i okolic spłynęło po prostu mniej sms-ów z głosami poparcia dla Ciebie?

Do końca nie wierzę tym sms-om, a właściwie nie chcę wierzyć... Myślę, że tak po prostu miało być. W ostatnim tygodniu właściwie już czułam, że moja przygoda z programem dobiega końca. Byłam właściwie na to gotowa. Mam jednak nadzieję, że nie było tak źle :-)

Twoje wykonanie utworów „Men's World” i „Zegarmistrz światła” zachwyciły zarówno jurorów jak i publiczność. Czy miałaś okazję zapytać jak ta wersja – zupełnie przecież inna od oryginału – podobała się samemu Tadeuszowi Woźniakowi?

Tak, Tadeusz Woźniak zadzwonił do mnie. Naprawdę, byłam w takim szoku... Jechałam akurat rowerem i gdy usłyszałam kto dzwoni, z wrażenia zsiadłam z roweru i przez dłuższą chwilę nie mogła uwierzyć, że to prawda. Jestem przeszczęśliwa, że do mnie zadzwonił...

Co od niego usłyszałaś?

Powiedział, że bardzo się cieszy... Że nie ogląda co prawda tego typu programów, ale dowiedział się, że będzie wykorzystywany jego utwór i tym razem oglądał. Mówił, że byłam taką perełką w programie i same przeogromnie miłe rzeczy...

Był wzruszony?

Tak, był. To była bardzo emocjonująca i bardzo miła rozmowa. Mówił, że rodzina i wielu znajomych i dzwonili do niego, chwalili moje wykonanie, dzielili się wrażeniami... Z panem Tadeuszem mamy się spotkać – najprawdopodobniej już w następnym tygodniu. Bardzo się z tego cieszę.



Masz w planie nagranie swoich – dodajmy – poruszających wersji utworów, które wykonywałaś w programie?

Nie myślałam o tym. Chciałabym teraz zacząć robić coś autorskiego. To dobry czas. Jest wokół mnie wiele życzliwych osób, deklarują pomoc i chciałabym tę okazję wykorzystać. Zapewne więc skupię się na tym. Wersje piosenek z programu funkcjonują już w sieci, podobno cieszą się dość dużym zainteresowaniem.

Czy to prawda, że wraz z Moniką Szczot szykujecie muzyczny duet „ExVoices” - bo takie słuchy chodzą...?

Tak, tak. Na pewno coś razem wymyślimy. To niespodzianka i nie będę zdradzała szczegółów.

Bardzo dobrze – chętnie usłyszymy dwa znakomite głosy we wspólnym projekcie. A póki co – może kilka nutek solo specjalnie dla słuchaczy Radia Centrum?

Proszę bardzo:

(27. pażdziernika 2013 - Radio Centrum 106.4 - Maglownica - Gość: Marzena Ugorna, wokalistka i półfinalistka muzycznego show The Voice of Poland)